Co, myśleliście że morze, morze, morze i tyle? Nie nie, nic z tego moi Drodzy! Na końcówkę wakacji, udało nam się pięknie wstrzelić z pogodą i poddać się dobroczynnej działalności uspokajających ostępów leśnych i słabo zaludnionych (zwłaszcza w ogóle praktycznie nie występującymi letnikami) śródleśnych przestrzeni naszej pięknej, prastarej Puszczy Białowieskiej. Koniec Świata mówiąc w przenośni i koniec Polski w sensie dosłownym. Drugi już zresztą raz tu zawitaliśmy, no bo jak inaczej?
Och, cóż to był za wspaniały czas. Cisza, spokój, zapach drewnianej chaty, niemożliwie cicha cisza wieczorów i niemożliwie czarna czerń nocy. Niemożliwie rozgwieżdżone niebo i niemożliwie pyszne obiady przygotowywane przez niezastąpioną panią Lucynę... Dużo spokoju i dobrych emocji.
To był naprawdę fantastyczny tydzień! Zresztą... popatrzcie sami...
|
pierwszego dnia mieliśmy koleżankę |
|
Nikuś momentami tracił pewność siebie... |
|
Nikt nam później nie wmówi, że mleko bierze się z kartonika |
|
no ale raczej upał wykańczał |
|
znalazł się w końcu czas na porządnego fajf o kloka |
|
co prawda nie pochwalamy zbytniej wycinki lasów, niemniej nic tak nie pachnie jak żywica spływająca po świeżo ściętych sosnach |
|
od razu równowagę się poćwiczy... |
|
... przy okazji stało się to jednym z naszych ulubionych leśnych harców |
|
no... były też innego typu tory przeszkód, upał zaś wzmagał ciężar i trud zmagań |
|
w poprzek też było fajnie i nie łatwo |
|
taaaa... po takich obiadkach... no naprawdę, nic innego nie wypadało czynić :-) |
|
bujanie w górę, bujanie na boki - relaks pełną gębą |
|
żeby nie było że tylko wypoczynek. Mieliśmy również obowiązki. Przyjemne, owszem! |
|
To się Leona odwiedziło, jabłuszka zaniosło czy coś... |
|
To się z Lordem pogadało... |
|
Loooord.... Loooordzik... jesteś tam? |
|
Ech... ławeczka owszem jak najbardziej obowiązkowa |
jak najbardziej ciąg dalszy nastąpi...