No i doczekaliśmy się! W końcu nasza reprezentacja wygrała jakiś mecz, jednocześnie dając San Marino kolejny powód do narodowej fety (pierwszy od 5 lat strzelony przez nich gol :-)) a nasz rodzony Ojciec Ogarniacz przysiadł i zrobił to, co powinien już jakieś 3 tyg.temu. No dobra, zarobiony jest ostatnio.
Zapraszamy zatem na obszerny przegląd zdjęć z naszego pierwszego wyjazdu nie dość że pod namiot, to jeszcze nad morze! Nasze polskie morze! Za rok też pojedziemy, bo naprawdę było fajnie, tylko Rodzicielstwo musi troszkę większy namiot skombinować, coby kapkę wygodniej się funkcjonowało. Bo tak generalnie to nie mamy z Niną zbyt wiele do zarzucenia - no może trochę niepotrzebnie przesadzali z tym ciągłym codziennym myciem nas w tej misce, ale niech im będzie. Dużo piasku skombinowali do zabawy i różnych miejsc dużo, żeby tam chodzić i nogę w wodzie się czasem zamoczyło i jakoś ten czas zleciał. Całe pole namiotowe nas dość szybko poznało, głównie za sprawą mej słodkiej siostry Niny, która to dała kilka nocnych koncertów, no ale bez przesady tak? W końcu jesteśmy jeszcze mali i nie musi wszystko nam tak od razu przypasować, co nie? Zatem kończąc i reasumując - morze jest fajne, zwłaszcza w takim fajnym miejscu i polecamy każdemu miejsca położone na końcu świata, gdzie nie ma tłumu wczasowiczów, do plaży ma się minutę, a 50 m od wyjścia na plażę nie ma już nikogo!